Właśnie miałem wykonać przerażający telefon dziś rano. Wahałem się, czy wybrać numer miejskiego biurokraty - i czekać, aż zostanę przeniesiony na jej linię, aby zostawić wiadomość na jej zatłoczonej poczcie głosowej (którą Wiadomo, że odpowiedź zajmuje do siedmiu dni) — ponieważ mój e-mail w jakiś sposób został przekierowany do zupełnie nowego łapacza spamu władz miasta San Francisco.
Od trzech lat co tydzień wysyłam odmianę tego samego e-maila do tej osoby — generalnie wysłałem w niedzielę wieczorem — więc naturalnie byłem trochę zaskoczony tym, że po raz pierwszy moja wiadomość nie doszła Poprzez. Ale chyba nie powinienem narzekać. Ten łapacz spamu jest lepszy od niektórych innych, z którymi bez wątpienia spotkały się moje e-maile, ponieważ tym razem zostałem powiadomiony, że mój e-mail nie przeszedł. Najwyraźniej oprogramowanie miasta uznało teraz, że moja cotygodniowa wiadomość (i jej 8 załączników) była spam.
Chwilowo zapominając, by nie brać tych rzeczy do siebie, spróbowałem ponownie wysłać e-mail – tym razem z pewnością rozpozna mój znajomy adres. Nie idź. Dostałem tę samą wiadomość zwrotną. Następnie spróbowałem wysłać wiadomość z innego adresu, z którego czasami korzystam, gdy muszę wysłać te dokumenty z innego komputera niż ten w domu. W tym momencie nie otrzymałem nic z powrotem - żadnej wiadomości. Zero.
Zastanawiałem się, czy to znaczy, że mój e-mail w końcu dotarł? A może oznacza to, że łapacz spamu miał dość tej konkretnej wiadomości i nawet nie zadał sobie trudu, by powiadomić mnie, że została zebrana i zdeponowana w e-mailu, który nigdy nie wyląduje? Chociaż byłem zdenerwowany odkryciem, że mój oryginalny e-mail został uznany za spam, czułem się podwójnie sfrustrowany, nie wiedząc, czy moja trzecia próba – z innej domeny – rzeczywiście się udała, czy nie. Niechętnie zdecydowałem się zadzwonić, ponieważ ten e-mail to kilka godzin mojego czasu i jest oczekiwany przez odbiorcę.
Sprawdzanie poczty często działa na mnie terapeutycznie, więc zanim wstanę z krzesła, naciskam przycisk Wyślij/Odbierz, żeby się upewnić, że nie ma pilnych e-mail był w drodze, kiedy zastanawiałem się nad terminem mojego połączenia i marzyłem na jawie, że zamierzony odbiorca po prostu podniesie słuchawkę i mi odpowie.
I wtedy to zobaczyłem. Właśnie odpisała mi e-mailem. „Cześć Jackie, mam zdjęcia — dziękuję!” Wygląda na to, że za trzecim razem był urok. Wciąż nie mogę się nadziwić, dlaczego domena alternatywna zadziałała, a moja domena domowa — która bez wątpienia znajduje się w jej książce adresowej — nie. Ale hej, teraz nie ma czasu się tym martwić; przerwa obiadowa się skończyła, a ja mam terminy. To będzie musiało poczekać do następnego weekendu.